Badacze odkrywają dziś coraz więcej dowodów na to, że we wczesnym średniowieczu, Wikingowie ze Skandynawii docierali także na tereny obecnej Polski, i to prawdopodobnie bardzo wcześnie i w dużej liczbie. Nic w tym dziwnego – obszary Polskiego Pomorza leżą bardzo blisko Skandynawii – skoro Wikingowie kolonizowali Anglię i Ruś, docierali do Grenlandii i Ameryki, atakowali Konstantynopol (dzisiejszy Stambuł) to dlaczego nie mieli by się osiedlać na pobliskich, południowych wybrzeżach Bałtyku? Teorie te potwierdzają coraz liczniejsze znaleziska archeologiczne skandynawskiej broni i ozdób znajdowane na Pomorzu. Wikingowie nazywali Słowian Zachodnich Wenedami, walczyli z nimi i handlowali. Skandynawskie sagi i dawne opowieści dużo mówią o kontaktach ze Słowianami z Polskiego Pomorza oraz obszaru dzisiejszych Wschodnich Niemiec (Słowianie Połabscy). W sagach Skandynawskich władcą Polan – czyli Wendów miał być potężny Burisleif (Zapewne Wikińscy świadkowie tamtych wydarzeń tak zapamiętali imię Bolesława Chrobrego). Prawdopodobnie w zatartych już później opowieściach imię to oznaczało różnych władców Państwa Gnieźnieńskiego z tamtego okresu. Ludzie którzy na dalekiej Islandii zapisywali sagi nie wiedzieli już czy chodzi o Bolesława Chrobrego, czy Mieszka I – pisali po prostu Burisleif władca Wendów (Polan).
Co to są sagi?
W odległych czasach wczesnego średniowiecza, na większości terytoriów Europy nie znano jeszcze pisma. Wiedzę o dawnych wielkich wydarzeniach, bohaterach czy przodkach przekazywano sobie z ust do ust. Tego typu opowieści popularne były również wśród skandynawskich wikingów, przekazywali je śpiewacy i poeci zwani skaldami.
Choć więc istniały pewne kanony przekazywania starych opowieści, to kolejni śpiewacy często nieco zmieniali zasłyszaną historię, dodawali wątki fantastyczne, czasem wprost zaczerpnięte z legend czy innych opowieści. Sagi te spisane zostały dużo później, na Islandii w XIII wieku. Nie można ich więc niestety traktować jako pewne źródła historyczne. Nie wiadomo przez ile ust przeszły przez 300 lat, od czasu gdy stworzyli je naoczni świadkowie dawnych wydarzeń, ile śpiewacy dodali od siebie. Z pewnością jednak stanowią okno do świata tych żyjących przed wiekami ludzi. Poznając sagi lepiej zrozumiemy sposób myślenia wczesnośredniowiecznych ludzi. Większość tych opowieści, choć pomieszanych i nieraz fantastycznych, dotyczy jednak życia jakichś konkretnych osób. Saga o Jomswikingach jest dla nas o tyle ciekawa, że dotyczy terenów obecnie należących do Polski. Opowiada o walecznych skandynawskich piratach, którzy osiedli na Wolinie i podlegali władcy Państwa Gnieźnieńskiego.
Ucieczka Palnatokiego
Pierwsza część sagi o Jomsvikingach rozgrywa się w czasach gdy nad Duńskimi wikingami władzę sprawował waleczny Harald Sinozęby. Dzięki odważnym i dalekim wyprawom wielką sławę zdobył tam Jarl (wódz) Palnatoki, król Harald powierzył mu nawet opiekę nad własnym synem. Według sagi możny Palnatoki odwdzięczył się władcy w sposób godny wikinga. Gdy podczas jednej z licznych wypraw, Harald Sinozęby nachylał się nad ogniskiem, Palnatoki strzelił do niego od tyłu. Strzała podobno trafiła dokładnie w tyłek króla, przeszyła go wzdłuż i wyleciała ustami. Morderstwo wkrótce wyszło na jaw, Jarl i jego zwolennicy zmuszeni byli uciekać. Torując sobie drogę mieczami wikingowie zbiegli przed żądnymi zemsty królewskimi ludźmi. Palnatoki wraz z trzydziestoma okrętami wikingów uciekł z ojczystego kraju w morze. Wyrzutkowie, piraci ruszyli na poszukiwanie przygód i łupów, pustosząc odległe krainy.
Założenie Jomsborgu
Po ucieczce z Danii i spustoszeniu Szkocji oraz Irlandii Jarl Palnatoki z czterdziestoma łodziami wyruszył przez morze na wschód – docierając do „Windlandii” (Słowiańskich wybrzeży Pomorza) nad którymi, według sagi miał wówczas panować „Burisleif” ( zapewne chodziło o Mieszka I – władcę Polan). „Burisleif” już wcześniej słyszał o walecznym Palnatokim, najsłynniejszym spośród wikingów tamtych czasów. Władca Polan zaoferował piratom by zostali jego lennikami, mieli osiąść w Jomsborgu (na Wolinie) i w zamian za pobierane z tych ziem daniny bronić królestwa przed atakami z zewnątrz. Palnatoki i jego ludzie przyjęli tą propozycję. Przywódca morskich rozbójników kazał zbudować wielki port – który według sagi mógł pomieścić nawet trzysta łodzi, oraz morski zamek – gród. Saga mówi jeszcze o fantastycznej kamiennej bramie, z żelaznymi wrotami która, wznosząc się nad kanałem bronić miała ponoć dostępu do potu, i o licznych katapultach. Banita i rabuś Palnatoki został więc teraz poddanym Państwa Gnieźnieńskiego.
Legendarne prawa Jomswikingów
Według sagi przywódca Jomswikingów ustanowił dla swoich ludzi prawa, które zmieniły ich w niezwykłe bractwo wojowników. Nieustraszonych poszukiwaczy przygód, słynnych w całej północnej Europie.
Prawa Palnatokiego mówiły, że nikt kto ucieka przed pojedynkiem z równym sobie wojownikiem nie może należeć do Jomsvikingów. Przy przyjmowaniu nowych członków nie były ważne więzy krwi, każdy należący do grupy miał mścić śmierć swoich towarzyszy, jakby należeli do jego rodu. Jomsvikingowie mieli być nieustraszeni, nie obawiać się niczego, wszystkie zdobyte w walce łupy oddawać do podziału. Do bractwa mogli należeć mężczyźni pomiędzy 18 a 50 rokiem życia. Ktokolwiek sprzeciwiłby się wikińskim prawom miał zostać wygnany ze wspólnoty. Piraci z siedzibą na Wolinie-Jomsborgu urządzali teraz co lato łupieskie wyprawy, by na zimę powrócić do nowej siedziby, nikt nie dorównywał im w odwadze i zuchwałości.
Nowi przybysze
W kolejnych latach, zwabieni sławą, do wikingów z Jomsborga dołączali przybysze z różnych stron. Byli między nimi dwaj synowie władcy Zelandii: blady, długonosy Sigvald i wysoki Thorkill. Przyprowadzili około 120 ludzi, tylko połowa z nich była jednak na tyle odważna aby przejść wszystkie próby i dołączyć do Jomsborczyków. Po nich przypłynęli dwaj synowie władcy Bornholmu, a wkrótce u bram twierdzy pojawił się ich krewny Vagn Agesson, wnuk Palnatokiego.
Według sagi miał on wówczas zaledwie dwanaście lat, odwagą i walecznością przewyższał jednak innych. Ponoć już jako dziewięciolatek sam, własnoręcznie zabił trzech ludzi. W domu rodzinnym nie dawano sobie z nim rady postanowił więc dołączyć do piratów. Vagn przypłynął dwoma długimi łodziami z setką wojowników na pokładzie, Palnatoki i inni wodzowie nie chcieli go jednak przyjąć. Prawo Jomsborga było surowe, dolną granicą wieku było 18 lat. Odrzucony krewniak wyzwał na pojedynek Sigvalda , jednego z wodzów Jomsborczyków. Sigvald wraz z setką ludzi miał zetrzeć się z taką samą liczbą wojowników Vagna. Ludzie dwunastolatka stoczyli bitwę z grupą Jomsborczyków. Po obu stronach padło około trzydziestu zabitych. Palnatoki w końcu zgodził się przyjąć swego wnuka, który miał się wkrótce okazać najodważniejszym z Jomswikingów.
Zakochany Sigvald i zuchwałe porwanie
Po śmierci Jarla Palnatokiego, nowym przywódcą Jomsborczyków został okrzyknięty Sigvald. Władca Polan „Burisleif” musiał jednak jeszcze przyjąć hołd lenny od swojego nowego wasala. Gdy wikiński wódz przybył na dwór w Gnieźnie, zakochał się w jednej z córek władcy. Sigvald postawił księciu ultimatum: albo da mu swoją córkę za żonę albo Jomswikingowie opuszczą Wolin. „Burisleif” który potrzebował walecznych obrońców odparł, że odda córkę, jeśli ten przywiezie mu króla Danii – Swena Widłobrodego. To co wydarzyło się później było jednym z najbardziej zuchwałych wyczynów piratów z Jomsborga. Sigvald popłynął do Danii i udając chorobę poprosił jej króla, by ten wszedł na pokład jego łodzi. Gdy tylko Swen Widłobrody znalazł się na okręcie Jomsborczycy podnieśli żagle i uciekli przed całą duńską armią, która bezradnie stała na wybrzeżu. Król Duński był teraz jeńcem na Wolinie. Dzięki dalszym zabiegom sprytnego jarla, doszło do upragnionego małżeństwa, Swen Widłobrody pojął zaś za żonę Świętosławę, drugą córkę księcia Polan.
Bitwa w zatoce Hjorungavagr i koniec Jomswikingów.
Podczas uczty z okazji śmierci swego ojca, w Danii, pijany jarl Sigwald i inni Jomswikingowie złożyli przysięgę katolickiemu królowi Duńskiemu, Swenowi Widłobrodemu. Obiecali, że wyruszą wspólnie z nim na wyprawę przeciwko pogańskim Norwegom. Flota odważnych piratów ruszyła na północ, paląc i pustosząc liczne osiedla i wioski. Jomswikingowie natrafili na opór dopiero w zatoce Hjorungavagr, gdzie napotkali całą flotę Norweską, dowodzoną przez władcę tego kraju – jarla Hakona. Rozpoczęła się zacięta bitwa. W trakcie jej trwania Hakon złożył okrutnym pogańskim bogom ofiarę ze swojego siedmioletniego syna.
Według sagi o Jomswikingach, na niebie pojawiać zaczęły się wówczas chmury, którymi kierowały złe skandynawskie kobiety-trolle, wielu widziało ich olbrzymie złośliwe sylwetki na tle nieba, jak ciskały włóczniami w armię najeźdźców. Burza i gradobicie doprowadziły do klęski wojowniczych piratów. Jeden z ich przywódców, wojowniczy Bue den Digre, cięty przez usta, widząc zbliżającą się klęskę miał ponoć chwycić dwie skrzynki ze złotem, krzyknąć: „Za burtę wszyscy ludzie Buego” i zniknąć w wodzie. Nie wynurzył się już na powierzchnię. Sigvald przerażony wizją trolli uciekł z pola bitwy. Na placu boju pozostał jedynie waleczny Vagn. Wzięty do niewoli cudem uniknął śmierci by powrócić później do swojej rodzinnej Danii. Sigvald w późniejszym okresie panował nad Zelandią, gdzie uważano go ponoć za władcę bardzo mądrego. Bue zagościł w ludowych opowieściach, gdzie przemieniony w węża ma pilnować swoich skrzynek ze złotem.