Przez osiem z górą miesięcy Polska (ograniczona do zaboru rosyjskiego, ale uznawana za narodowe państwo i wspierana przez Polaków z innych zaborów) była państwem w pełni niepodległym, choć nic uznawanym przez rządy zagraniczne. Owa niezawisła Polska pod bronią wykazała w obliczu rosyjskiej potęgi siłę i sprawność organizacyjną godną podziwu.
Ku zbrojnemu powstaniu mającemu przynieść niepodległość pchnęła społeczeństwo mniejszość narodu, tylko garstka podchorążych i studentów, lecz podstawę społeczną już niepodległego państwa stanowiła znaczna większość „narodu politycznego”. Szlachta, inteligencja i poważna część duchowieństwa nie żałowały ani mienia, ani życia. Także lud miejski, zwłaszcza drobnomieszczaństwo i plebs Warszawy, gorąco i czynnie poparł niepodległe państwo. Arystokracja, burżuazja i część hierarchii kościelnej, zalęknione, pozostawały wobec powstańczej władzy obojętne, czasem niechętne, lecz zdecydowanych wrogów szaleńczej „rebelii”, wiernych do końca „najjaśniejszemu Panu”, było niewielu (Lubecki, Wincenty Krasiński, Mateusz Lubowidzki). Chłopi w początkowej fazie odnieśli się do powstania życzliwie, chętnie pomagali wywiadowi wojskowemu, a na polu bitwy walczyli bardzo dzielnie. Liczyli wszakże na poprawienie ich losu, a zwłaszcza na zniesienie pańszczyzny. Gdy te nadzieje zawiodły, włościanie na wiosnę i w lecie 1831 roku stawili gdzieniegdzie opór poborowi i właścicielom ziemskim. Zaburzenia, ostro tłumione, nie miały jednak większego zasięgu.
Naczelną władzą niepodległej Polski powstańczej był sejm, reprezentant suwerennego narodu. Władzę wykonawczą sprawował Rząd Narodowy, faktyczny kolegialny prezydent państwa (Królestwo to monarchia bez władcy, funkcjonująca jak konstytucyjno-parlamentarna republika). Pluralistycznym pod względem politycznym państwem kierował koalicyjny rząd: dwóch konserwatystów (Adam Czartoryski i Stanisław Baizykowskil, dwóch kaliskich liberałów (Wincenty Niemojowski i Teodor Morawski) i jeden demokrata z lewicy sejmowej Joachim Lelewel). Próby skrajnych konserwatystów, zmierzające do układów z carem, zastąpienia Rządu Narodowego innym, o dyktatorskim obliczu, upadły w czerwcu 1831 roku. Krótkotrwały rząd generała lana Krukowieckiego (17 sierpnia – 7 września) był wprawdzie autorytarny, lecz i on zachował w pewnym stopniu charakter koalicyjny. Administracja państwowa w terenie pracowała na ogół sprawnie i miała prawic do końca znaczny posłuch społeczny. Tylko sporadycznie zdarzały się we wschodnich województwach wypadki współpracy urzędników i urzędów z rosyjskimi okupantami.
Rząd i władze terenowe z dużą energią organizowały wysiłek wojenny państwa i społeczeństwa. Był on zaiste ogromny. Przez większą część okresu wojny państwo obejmowało tylko pięć województw (trzy były pod stałą lub czasową okupacją), a pomoc pozostałych ziem dawnej Rzeczypospolitej uznać można za marginalną. A jednak w toku wojny zmobilizowano co najmniej 140 000 żołnierzy, licząc zaś z gwardiami lokalnymi, oddziałami partyzanckimi oraz powołanym w lecie pospolitym ruszeniem – około i 60 000 mężczyzn (choć w służbie sanitarnej, a i na polu walki odznaczały się też kobiety, między innymi bohaterka Litwy, Emilia Plater). Aby wyposażyć wojsko, trzeba było wielu środków. Władze dokonywały rekwizycji, ściągały podatki, rozpisywały pożyczki wewnętrzne, przejmowały i spożytkowywały ofiary od Kościoła i obywateli z różnych warstw społecznych. Z murów miejskich zdzierano saletrę, przekuwano dzwony na armaty. Korzystając z intensywnej industrializacji czasów Lubeckiego, Rząd Narodowy potrafił przestawić istniejący przemysł na stopę wojenną i zorganizować nowe wytwórnie i warsztaty. Pod koniec wojny wojsko miało pod dostatkiem mundurów, obuwia, siodeł, zaprzęgów i wozów. W lipcu – sierpniu produkowano dziennie sto karabinów, i to niezależnie od licznych napraw. Nie odczuwano braku prochu.
Wysokiemu poziomowi polskiej sztuki wojennej i dobremu wyszkoleniu armii zawdzięczamy to, że mimo przewagi przeciwnika polskie straty w ludziach były znacznie mniejsze niż podczas wojny 1812 roku: w sumie 30 000 zabitych i zmarłych z ran.
Polska utraciła krótkotrwałą niepodległość w wyniku przegranej powstania. Nie miało ono większych szans ostatecznego zwycięstwa, choć mogło – gdyby nie popełnione błędy militarne – przetrwać znacznie dłużej. „Mimo to doprowadziło do ujawnienia takiej siły Polski, że stało się bardzo ciężkim kryzysem dla Rosji, przepowiednią niejako późniejszego kryzysu wojny krymskiej; zadecydowała o tym ofiarna pomoc Litwy i w ogóle prowincji zabranych, wydatne współdziałanie Wielkopolski, Galicji i Krakowa, a przede wszystkim ofiarność i poświęcenie ludności Królestwa, która zdobyła się na środki tak długiego prowadzenia wojny z nieprzyjacielem, rozporządzającym taką przewagą” (Wacław Tokarz).
Polityka społeczna władz była kontynuacją przedpowstaniowej. Podstawowe dla kraju zagadnienie stanowiła kwestia chłopska. Towarzystwo Patriotyczne opowiadało się w większości za oczynszowaniem, w mniejszości za uwłaszczeniem. Tę drugą grupę popierał również poseł Olrych Szaniecki. Kaliszanie postulowali ograniczone oczynszowanie. Oni też wnieśli na forum sejmu w lutym 1831 roku projekt stopniowego (w ciągu dziesięciu lat) oczynszowania chłopów z dóbr narodowych. Projekt ustawy przepadł. Odmowa szlacheckiego sejmu osłabiła powstanie i spowodowała odsunięcie się od niego większości chłopstwa.
Politykę zagraniczną państwa Czartoryski prowadził właściwie sam. Miał pełną świadomość, że bez realnego poparcia państw obcych (choć liczył też na opinię publiczną, a więc na sfery pozarządowe) izolowane politycznie i gospodarczo powstanie nie ma szans sukcesu. Wysłannicy dyplomatyczni księcia, przyjmowani w obcych stolicach nieoficjalnie, wyjaśniali, że powstanie ma charakter narodowy, legalny nic jakobiński, że Polacy wystąpili przeciw pogwałceniom postanowień kongresu wiedeńskiego. Jednak ani Francja, ani Anglia po załatwieniu kwestii niepodległości belgijskiej, czyli po odsunięciu (dzięki Polsce) groźby interwencji cara, nic zamierzały pomóc Polsce. Pragnęły w istocie utrzymania dobrych stosunków z Rosją. Dyplomacja Czartoryskiego sprawiła jednak, że Prusy i Austria (na poparcie przez nią sprawy polskiej bardzo liczył prezes Rządu Narodowego) zachowały neutralność.
Opinia publiczna, zwłaszcza we Francji i Niemczech, gorąco popierała rewolucyjną walkę Polaków z największym despotą Europy. Jednak nacisk ludów na rządy nie był decydujący.
W sejmie Królestwa i poza nim, w wolnej prasie (próby jej zakneblowania przez cenzurę, Skrzyneckiego i niektóre siły konserwatywne spełzły na niczym) i bujnej publicystyce, w klubach patriotycznych (poza Towarzystwem Patriotycznym w Warszawie ukonstytuowało się kilka innych na prowincji), w obozach wojskowych nawet, na ulicy wreszcie – toczyło się życie polityczne powstańczego państwa. Uczestniczyła w nim nie tylko szlachta, choć przede wszystkim ona oraz inteligencja.
O ile konserwatyści midi do dyspozycji trybunę sejmową (a w izbie dysponowali większością) i niektóre pisma, na przykład „Zjednoczenie”, podobnie zresztą jak liberałowie („Kurier Polski”), o tyle z mównicy sejmowej rzadko korzystali reprezentanci lewicy (zaledwie kilku posłów). Natomiast radykalna opozycja musiała stałe działać „pozaparlamentarnie”.
Liczące blisko pięciuset członków Towarzystwo Patriotyczne dysponowało dwiema świetnie redagowanymi gazetami („Nowa Polska” i „Gazeta Polska”) i znakomitymi piórami (Maurycy Mochnacki). Sam klub był wewnętrznie podzielony. Lewica (Tadeusz Krępowiecki, Jan Czyński, Józef Kozłowski, Aleksander Kazimierz Pułaski) domagała się natychmiastowego oczynszowania chłopów, rewolucyjnej mobilizacji sił ludu (powołania mas pod broń), ofensywnego prowadzenia działań wojennych. Opowiadała się za ustrojem republikańskim |na szpaltach niektórych gazet można nawet odnaleźć akcenty utopijnosocjalistyczne), za pełną wolnością słowa i druku, liczyła na poparcie sprawy polskiej przez ludy europejskie. Prawica (Ksawery Bronikowski, Narcyz Olizar, Maurycy Mochnacki) mówiła o reformach bardziej ograniczonych i stopniowych. Lelewel zajmował chwiejną pozycję (był jednocześnie członkiem rządu i prezesem opozycyjnego towarzystwa). Pragnął reform i energicznego prowadzenia wojny, liczył na poparcie ludów, a nie na gabinetową dyplomację, lecz podtrzymywał autorytet państwa, a zwłaszcza sejmu, dbał o zachowanie jego patriotycznej „ponadpartyjnej” jedności.
Towarzystwo Patriotyczne miało znaczny wpływ na lud Warszawy. To ono mobilizowało pospólstwo do manifestacji. Tak było 25 stycznia, podobnie 29 czerwca 1831 roku, kiedy manifestowano w stolicy przeciw zdrajcom i szpiegom oraz potępiano kunktatorstwo Skrzyneckiego. Raz jednak żywioł wymknął się spod kontroli klubu. Gdy mimo odebrania dowództwa Skrzyneckiemu wojsko zaczęło się cofać znad Rawki ku Warszawie, a powstaniu groziło śmiertelne niebezpieczeństwo, w stolicy zawrzało. Po burzliwym zebraniu klubu (po południu 15 sierpnia) tłum, z przywódcami towarzystwa na czele (Czyński, Pułaski), dokonał najścia na siedzibę Rządu Narodowego domagając się energicznego prowadzenia wojny oraz ukarania zdrajców i szpiegów. Manifestantów zbyto obietnicami. Klubowcy uspokajali tłum, który jednak w nocy z 15 na 16 sierpnia dokonał samosądu, wieszając ponad trzydziestu szpiegów i oskarżonych o zdradę. W wyniku zaburzeń rząd upadł, a do władzy doszedł generał Krukowiecki, który rozwiązał Towarzystwo Patriotyczne, poddał represjom uczestników krwawej demonstracji i nie dopuścił ludu do obrony Warszawy.
Wydarzenia sierpniowe stanowiły jedyny przykład stosowania przemocy w polityce, a patriotyczne zaniepokojenie ludu warszawskiego było aż nadto uzasadnione (podkreślała to niemal cala prasa warszawska). Opozycja nie odwoływała się z reguły do gwałtownych metod, raczej przekonywała lub stosowała presję (pokojowe manifestacje uliczne, zebrania, wiece).
Szlacheckie państwo powstańcze, w woli walki podtrzymywane do końca przez tych, co byli twórcami powstania, opozycyjną lewicę patriotyczną, pozostało – mimo pani wyjątków – praworządne, liberalne i tolerancyjne, acz niechętne reformom społecznym. Rewolucyjne na płaszczyźnie międzynarodowej, w polityce wewnętrznej stanowiło w niejednym kontynuację półniepodległego bytu, choć wybiwszy się na niepodległość, zerwało z tradycją państwa policyjnego.