30 kwietnia 1789 roku nastąpiła uroczysta inauguracja prezydentury George’a Washingtona, pierwszego w historii prezydenta USA.
Tego pamiętnego dnia Washington stając na balkonie budynku Federal Hall na słynnej Wall Street w Nowym Jorku przemówił do zgromadzonych poniżej ludzi. „Sytuacja ta bez wątpienia jest bezprecedensowa” stwierdził nowy prezydent USA, rozpoczynając nowy okres w historii swojego narodu. Washington urodził się w Wirginii w 1732 roku w rodzinie tamtejszych farmerów. Od dziecka wpajano mu wartości narodowe i patriotyczne co znacząco wpłynęło na jego późniejszy rozwój. Miał dwie pasje: sztuka wojenna i polityczny wymiar ekspansji na zachód. Od 1759 roku do okresu zakończenia rewolucji amerykańskiej zajmował się zarządzaniem ziem wokół Mount Vernon oraz ożenił się z wdową Marthą Curtis. Wiódł spokojne życie farmera, jednak z upływem czasu zaczął odczuwać, podobnie jak jego sąsiedzi zbyt duży wpływ gubernatorów brytyjskich w wewnętrzne sprawy Ameryki. To właśnie od jego początkowo prawie niewidocznych protestów rozpoczęły się w Ameryce Północnej znaczące jak się później okazało przemiany społeczne.
Gdy w maju 1775 roku zwołano w Filadelfii Drugi Kontynentalny Kongres Washington jako jeden z delegatów z Wirginii został mianowany na przewodniczącego nowo tworzącej się Armii Kontynentalnej. Już w czerwcu po miesiącu ćwiczeń uformował kilka batalionów i wyruszył z nimi na wojnę przeciwko, jak to nazywał okupantowi. Wojna trwała 6 lat i była okresem krwawych i często niesprawiedliwych walk. Przyświecał jej jednak szczytny cel, wyzwolenie narodu z ucisku kolonisty. W 1781 roku Washington z pomocą francuskich sprzymierzeńców wymusił na Brytyjczykach podpisanie pokoju w Yorktown. Po faktycznym zwycięstwie chciał wrócić do życia farmera, jednak jego pozycja jaką zdobył dzięki tej wojnie nie pozwała mu więcej pozostać anonimowym. Zauważył również, że pomimo zwycięstwa kraj, będący wówczas jeszcze związkiem poszczególnych stanów, dzięki nieścisłościom prawnym nie działa zbyt dobrze. Stąd też aktywnie zajął się tworzeniem znanej wszystkim Deklaracji Stanów Zjednoczonych, która ujednoliciłaby kraj, pozostawiając jednak poszczególnym stanom swobodę działania.