Mimo że w pierwszej ćwierci XVII wieku wydajność gospodarki rolnej nieco zmalała, to jednak Rzeczpospolita w tych właśnie latach osiągnęła absolutny rekord wywozu zboża z portów Prus Królewskich. Na Zachód szło wówczas około 100 000 łasztów (1 łaszt = około 2200 kilogramów) rocznie; szczyt osiągnięto w 1618 roku liczbą 128 000 lasztów zboża. Wywożone przez Gdańsk żyto czy pszenica mogły wyżywić od 0,5 do 0,75 miliona mieszkańców Niderlandów, Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. Przy spadającej wydajności plonów z hektara ów wzrost eksportu uzyskiwano z jednej strony poprzez zwiększenie areału ziemi folwarcznej (między innymi zagospodarowywano nieużytki), z drugiej zaś metodą rozszerzenia zaplecza spływu. Szlachcie nie wiodły się jednak, generalnie biorąc, próby skłonienia poddanych do wydajniejszej pracy na pańskim. Z powodzeniem natomiast stosowano zwiększenie wymiaru pańszczyzny oraz licznych świadczeń w naturze, przerzucając w ten sposób na chłopa koszta złej koniunktury gospodarczej, jaka dała się odczuć w początkach XVII wieku w całej niemal Europie. Wyrażała się ona przede wszystkim w pogorszeniu warunków zbytu produktów wiejskich, mniejszym napływie kruszców z krajów pozaeuropejskich, osłabieniu tempa rozwoju demograficznego.
Mimo dalszego pogorszenia się doli chłopskiej poważniejsze wystąpienia anty- feudalne, tak częste na Ukrainie w pierwszej połowie XVII wieku, na ziemiach etnicznie polskich miały miejsce niezmiernie rzadko. Ich widownią stały się przede wszystkim królewszczyzny; tak na przykład w 1592 roku skazano na śmierć kilkunastu uczestników strajku chłopskiego, zorganizowanego w czasie żniw w starostwie suraskim na Podlasiu. Na Podhalu tradycje dawnej wolności i przekazywana od pokoleń sprawność w posługiwaniu się bronią pobudzały tamtejszych górali do wystąpień w obronie swych praw, gwałconych przez starostów. Wrzenie chłopskie w starostwie nowotarskim trwało prawie dziesięć lat (1624-1633) i względna pacyfikację przeprowadzono tam z dużym trudem.
Wszystkie te wydarzenia były jednak odosobnione i do masowych przejawów oporu chłopskiego w dawnej Rzeczypospolitej na ogół nie dochodziło. Wpłynęło na to wiele przyczyn, wśród których nic najmniej istotną stanowiła możliwość ucieczki na Ukrainę; tam więc gromadził się element najbardziej skłonny do oporu. Niski stopień świadomości społecznej sprawiał, że nic istniało poczucie solidarności całej warstwy chłopskiej; poszczególne jej skupiska, rozrzucone po olbrzymich obszarach państwa polsko-litewskiego, były w praktyce izolowane od siebie. Rolę w hamowaniu oporu odgrywał również fakt, że powinności pańszczyźniane kształtowały się rozmaicie w różnych regionach państwa. Natomiast odpływ ludności ze wsi do miasta, mający u schyłku stulecia tak istotne znaczenie, na przełomie XVI i XVII wieku radykalnie się zmniejszył na skutek nic tylko barier prawnych, utrudniających chłopom opuszczanie wsi, ale i początków upadku większości ośrodków miejskich.
Na przełomie XVI i XVII wieku wymiana handlowa między miastem a wsią osłabiła się, ponieważ ubożejący wieśniak zaczynał się obywać bez wielu produktów rzemiosła miejskiego, przechodząc z konieczności na gospodarkę samowystarczalną. Nie bez wpływu na położenie miast były również konfederacje wojskowe i inne zaburzenia wewnętrzne (typu rokoszu Zebrzydowskiego), podczas których ograbiono czy nawet spalono sporo mniejszych miast i miasteczek. Wszystkich tych ujemnych skutków nie odczuwały na razie wielkie centra, jak Gdańsk, czerpiący nadal olbrzymie dochody z handlu tranzytowego (to samo da się powiedzieć, choć w niniejszym stopniu, o Lwowie i Poznaniu), czy Warszawa, miasto rezydencjonalne królów polskich od co najmniej 1611 roku. Faktyczne przejęcie przez nią wiciu funkcji stolicy nie znalazło notabene potwierdzenia w żadnym akcie prawnym. Pogrzeby i koronacje królewskie odbywały się po dawnemu w Krakowie.
Nieźle się powodziło ośrodkom położonym na trasie handlu zbożem czy wołami, jak Sandomierz, Jarosław, Kazimierz, Płock lub Toruń. Znaczną dynamikę rozwojową wykazywały wreszcie miasta wielkopolskie, zwłaszcza leżące na pograniczu śląskim i brandenburskim. W pierwszej połowie XVII wieku miało tam miejsce ponad trzydzieści nowych lokacji miejskich (wliczamy w to także tak zwane nowe miasta, powstające przy już istniejących). Stosunkowo nieźle prosperowały również ośrodki dóbr magnackich, stanowiące zazwyczaj swoiste stolice olbrzymich latyfundiów: Zamość Zamoyskich, Brody i Żółkiew Żółkiewskich, Zborów Sobieskich czy Biłgoraj Gorajskich. Ich ludność pracowała w dużym stopniu na potrzeby własnych dominiów; zajmowała się rzemiosłem, ale również i uprawy roli. Ten w części agrarny charakter był typowy dla większości ówczesnych mniejszych miast polskich.
W miastach królewskich wzrastała rola starostów, prowadzących niekiedy rabunkową i nie liczącą się z potrzebami miasta politykę. Wiązał się z tym upadek wielu ośrodków sukienniczych; ich produkty coraz trudniej znajdowały zbyt wśród ubożejącego mieszczaństwa, nie mówiąc już o chłopstwie. W większych miastach królewskich (lub przy nich) powstawały wydzielone dzielnice lub pojedyncze kamienice, nie podlegające sądownictwu i administracji miejskiej (tak zwane jurydyki). Ich właścicielami byli zazwyczaj magnaci, zamożna szlachta, a nawet instytucje kościelne. W jurydykach magnackich właściciele wznosili sobie często wspaniałe rezydencje. Rozwijało się rzemiosło dworskie, stanowiące znaczną konkurencję dla cechów miejskich; w sumie jurydyki nabierały nieraz charakteru osobnych, prywatnych miast.
Poza rygorami cechowymi pozostawała również metalurgia (kuźnice, wielkie piece i odlewnie dział), pracująca między innymi na potrzeby armii oraz górnictwa (saliny królewskie w Wieliczce i Bochni, wydobycie ołowiu oraz srebra w rejonie Olkusza). Rozwój zalążków produkcji kapitalistycznej był jednak w rzemiośle nader nikły i nie przyczyniał się w żadnym stopniu do zmian struktury społecznej, zwłaszcza ż przedstawione powyżej zjawiska gospodarcze szły w parze ze znacznym kryzysem monetarnym. Było to zjawisko ogólnoeuropejskie, związane z napływem kruszców, co prowadziło do spadku ich wartości, a przez to i zmniejszenia się siły nabywczej tłoczonych ze srebra pieniędzy. Także i w Polsce wzmagała się od początków XVII stulecia dewaluacja pieniądza srebrnego, któremu to procesowi państwo me umiało przeciwdziałać, mimo że nadal zachowywało w swych rękach monopol menniczy.
Załamanie ogólnej koniunktury wywarło poważny wpływ również i na społeczną strukturę ówczesnej Rzeczypospolitej. Słabnięciu średniej szlachty i ubożeniu mieszczaństwa towarzyszył wzrost znaczenia magnaterii. W latyfundiach magnackich łatwiej było uzyskać tańsze koszty produkcji żyta czy pszenicy; majątki te rozporządzały własnym systemem spławu zboża, miały większą rezerwę na wypadek klęsk elementarnych, łatwiej powiększały swój areał uprawmy poprzez kolonizację nowych terenów. Rozwój latyfundiów na wielką skalę nastąpił w okresie po unii lubelskiej. Również i w tej epoce mamy do czynienia z powstawaniem nowej magnaterii. Z jednej bowiem strony nowe fortuny, rodzące się na ziemiach ukraińskich, dawały początek potędze Wiśniowieckich, Ostrogskich czy Koniecpolskich, z drugiej zaś wymierała stara arystokracja, a ruskie czy litewskie rody nabywały dobra w Koronie. Nowa magnateria zyskiwała coraz większy wpływ na rządy w państwie.