Zwołanie w październiku 1788 roku sejmu, który obradować miał cztery lata, stało się ważnym wydarzeniem nie tylko krajowym, lecz również międzynarodowym. To właśnie nowo powstały układ sił w Europie napawa! reformatorską szlachtę nadzieją na możliwość umocnienia państwa i odzyskania przez nie suwerenności. W istocie pod koniec lat osiemdziesiątych XVIII wieku dokonał się polityczny podział Starego Kontynentu na dwa przeciwstawne bloki (z jednej strony Rosja, Austria, Francja i Hiszpania, z drugiej Prusy, Anglia, Holandia, Szwecja i Turcja).
Już przed otwarciem sejmu 1788 roku Prusy podejmowały próby skłócenia Polski z jej rosyjską protektorką. Teraz godziły się na reformy w Polsce, oferowały sojusz. Dwór pruski liczył na uzyskanie Torunia i Gdańska (Polskę łudzono powrotem w jej granice ziem zabranych w 1772 roku przez Austrię, nazwanych Galicją) i pragnął rozciągnięcia swoi kurateli nad całą Rzecząpospolitą.
Stanisław August chciał wykorzystać nową sytuację (w lecie 1787 roku Rosja i Austria rozpoczęły wojnę z Turcją, a kilkanaście miesięcy później Szwecja zaatakowała Rosję), by nie porzucając protekcji rosyjskiej – uzyskać od Katarzyny II zgodę na reformę państwa. Spotkanie z cesarzową w Kaniowie (1787) przyniosło królowi niewiele: nieznaczne powiększenie wojska polskiego i zgodę na zwołanie sejmu konfederackiego (ale żadnych istotnych reform ustrojowych).
Po gorącej i swobodnie prowadzonej kampanii wyborczej (w tym czasie – jak to określił król – cały kraj opanowany był „fermentacją umysłów”) sejm zebrał się w Warszawie bez asystencji obcych wojsk. Ponad połowę sejmujących stanowili posłowie, którzy nigdy dotąd nie zasiadali w izbic. Podobnie było w wyborach z 1790 roku (odtąd obradowano w podwójnym składzie). Liczni nowi posłowie przeszli przez zreformowane szkoły i Szkołę Rycerską. Nie oznaczało to bynajmniej, że większość sejmujących można było zaliczyć do zdeklarowanych reformatorów. Liczni posłowie to „neutralowie”, ludzie bez wyrazu, o raczej tradycjonalnym, staroszlacheckim sposobie patrzenia na sprawy publiczne. Niektórzy przechodzili jednak ewolucję pod wpływem radykalizującego się, patriotycznego środowiska Warszawy.
Ton sejmowi nadawały stronnictwa. Szczególnie ruchliwy by obóz reform, a więc stronnictwo powstałe w wyniku rozkładu tak zwanej opozycji magnackiej lat 1776-1786, zwane coraz częściej patriotycznym, w większości propruskie, acz niejednolite (umiarkowane skrzydło z Czartoryskim, Stanisławem i Ignacym Potockimi, Stanisławem Małachowskim i bardziej radykalne z Hugonem Kołłątajem i Julianem Ursynem Niemcewiczem). Przeciwstawia! mu się prorosyjski obóz „staroszlachecki”, nazywany też republikańskim lub hetmańskim (między innymi Seweryn Rzewuski, Franciszek Ksawery Branicki i Szczęsny Potocki). Stronnictwo królewskie (prymas Michał Poniatowski, kanclerz wielki koronny Jacek Małachowski) pragnęło wzmocnienia władzy monarszej i powiększenia armii przy utrzymaniu sojuszu z Rosją. Nieco schematycznie rzecz ujmując, stronnictwo patriotyczne w początkowym okresie Sejmu Wielkiego reprezentowało niektórych magnatów, a przede wszystkim średnią szlachtę oraz rodzącą się inteligencję i pośrednio mieszczaństwo, obóz hetmański – większość magnaterii i wyższej hierarchii kościelnej oraz ciemną i tradycjonalistyczną szlachtę gołotę, wreszcie otoczenie króla – część oświeconej magnaterii i duchowieństwa.
Ten układ podlegał zmianie, ewolucji. Już w 1789 roku nastąpiła polaryzacja (nie biorę tu pod uwagę licznych niezdecydowanych „neutralów”) na dwa wielkie obozy: konserwatywny, czyli hetmański, i coraz silniejszy „prawdziwych patriotów”, do którego przyłączyło się stronnictwo królewskie. W ogóle król, początkowo niezbyt popularny, stopniowo zyskiwał wpływy i autorytet. Wśród posłów wybranych w 1790 roku miał licznych sympatyków.
Sejm na przełomie lat 1788 i 1789 podjął decyzje, które stanowiły prawdziwy przewrót, zmieniający ustrój państwa i przywracający mu suwerenność. Uchwalono powiększenie wojska do 100 000, zniesiono też – mimo protestów Stackelberga – Departament Wojskowy (kontrolę nad armią przejęła wyłoniona przez posłów Komisja Wojskowa). Kierownictwo polityką zagraniczną powierzono sejmowej Deputacji Spraw Zagranicznych. Co najważniejsze, z inspiracji pruskie), a wbrew stanowisku Stanisława Augusta, który później przystał na „jedność z narodem”, zlikwidowano 19 stycznia 1789 roku Radę Nieustającą, co było wyzwaniem wobec Rosji. W ten sposób skonfederowany sejm stał się parlamentem rządzącym, kierującym skarbem, wojskiem i dyplomacją. Musiał też zająć się administracją państwa, tworząc w terenie komisie porządkowe cywilno-wojskowe, wybierane na sejmikach (1789).
Sprawa aukcji wojska wiązała się ściśle z reformami skarbowo-podatkowymi. Wobec braku środków finansowych uchwala o powołaniu stutysięcznej armii pozostała na papierze. Liczebność wojska ograniczono do 65 000. Limit ten i tak trudno było osiągnąć mimo wprowadzenia nowych podatków. Po raz pierwszy – rzecz to ogromnej wagi – obłożono stałymi świadczeniami podatkowymi dobra ziemskie szlacheckie (10 procent od dochodu) i duchowne (20 procent), jednakże wymiar określał (a więc w praktyce go zaniżał) sam zainteresowany podatnik. To oczywiście sprawiło, że wpływy do skarbu okazały się mniejsze od przewidywanych. Sejm zdecydował się w tej sytuacji na przejęcie na rzecz państwa wielkich dóbr biskupstwa krakowskiego (1789) oraz podwyższenie podatków od mieszczan i Żydów.
Rozbudowa armii postępowała powoli. Zresztą pod presją stronnictwa hetmańskiego uprzywilejowano pochodzącą ze szlacheckiego zaciągu, mało sprawną kawalerię narodową, która stanowiła połowę armii. Uległy natomiast pewnej poprawie dyscyplina, wyszkolenie i ekwipunek żołnierzy. Wyróżniła się w tej mierze zwłaszcza artyleria. Część oficerów wyszła ze Szkoły Rycerskiej. Ci obywatele patrioci dążyli do stworzenia nowoczesnej armii narodowej. Byli jednak w mniejszości, a wojsko – mimo pozytywnych zmian – pozostawało wciąż anachroniczne i znacznie słabsze od sił zbrojnych państw sąsiedzkich.
Wszystkie reformy Sejmu Wielkiego przeprowadzano w atmosferze narastającej antyrosyjskości, chęci ostatecznego uwolnienia się od petersburskiej kurateli. Nastroje wrogości wobec Katarzyny II i jej państwa zręcznie podsycali Prusacy. Stronnictwo patriotyczne parło ku sojuszowi z Prusami, natomiast był mu niechętny Stanisław August. Również Staszic przestrzegał przed tym przymierzem, odgadując istotę koniunkturalnej politycznej gry pruskiej. Mimo wszystko sporne sprawy między Warszawą i Berlinem odłożono „na później” i 29 marca 1790 roku podpisany został obronny sojusz polsko-pruski.
Reformy sejmu niepodległej już nie tylko dejure, lecz i de facto Rzeczypospolitej zmierzały do gruntownej zmiany ustroju państwa. Już u schyłku 1789 roku podjęto prace nad ułożeniem projektu nowej konstytucji.
Wszystko, co ustanowił Sejm Wielki, było dziełem szlachty, jednakże o kształcie reform decydowało w niemałym stopniu ruchliwe i pobudliwe, wsłuchujące się od wiosny 1789 roku w odgłosy znad Sekwany – środowisko warszawskie, szlachecko-inteligenckice a zarazem mieszczańskie i plebejskie. W stolicy – jak nigdy przedtem – koncentrowało się życie polityczne i umysłowe kraju. Atmosfera wielkiego, ponad stutysięcznego miasta wywierała znaczny wpływ na stale w nim przebywających posłów. W Warszawie dochodził do nich głos nie tylko urodzonych, lecz również sławetnych.
Stolica Polski stała się w dobie Sejmu Czteroletniego centrum niezwykle burzliwie rozwijającego się dziennikarstwa, publicystyki, upolitycznionej sztuki i politycznej myśli. W atmosferze swobody i „poruszenia umysłów” wiele pisano i drukowano. Liczne broszury i druki ulotne, w znacznej większości autorstwa „prawdziwych patriotów”, były rozchwytywane. W ogniu dyskusji o sprawach państwa i społeczeństwa wyostrza! się, bogacił, unowocześniał i rozkwitał język polski.
Do najwybitniejszych i najchętniej czytanych pisarzy politycznych stronnictwa patriotycznego należeli niewątpliwie mieszczanin Stanisław Staszic, szlachcic Hugo Kołłątaj i plebejusz (syn kowala) Józef Pawlikowski. Pierwszy z nich w „Przestrogach dla Polski” obwiniał magnatów o upadek Rzeczypospolitej, bronił mieszczan i chłopów, głosił zasadę nienaruszalności terytorium wspólnoty narodowej. Kołłątaj w swych pismach (między innymi „Listy anonima” i „Ostatnia przestroga dla Polski”) postulował umocnienie władzy państwowej, ale nie personalnej, monarszej; opowiadał się za silnym sejmem jako nowoczesnym parlamentem opartym na zasadach cenzusowych (posłami winni być właściciele dóbr ziemskich, czyli szlachta, oraz właściciele dóbr miejskich, czyli mieszczanie posesjonaci), potępia! poddaństwo chłopów. Młody Pawlikowski, autor prac wydanych anonimowo („O poddanych polskich”, „Myśli polityczne dla Polski”), głosił niezbędność nadania wolności chłopom, awansu mieszczaństwa, emancypacji i oświecenia Żydów. W sejmie – jego zdaniem – powinna być reprezentowana szlachta, mieszczanie i duchowieństwo. Ponieważ jednak Polacy nie dojrzeli jeszcze do całkiem „wolnego rządu”, radził ograniczyć kompetencje parlamentu na rzecz silnej, ponadstanowej władzy oświeconego i dziedzicznego monarchy. Wszyscy wymienieni pisarze opowiadali się za niedopuszczeniem do sejmu szlachty gołoty.
Do „wychowania obywatelskiego” i polemik politycznych przyłączał się zarówno teatr („Powrót posła” Juliana Ursyna Niemcewicza), jak ulotna poezja satyryczna, cięta, nieraz napastliwa (paszkwile Franciszka Zabłockiego na hetmana Branickiego).
Pozaparlamentarnym „przedłużeniem” sejmowego stronnictwa patriotycznego stała się grupa pisarzy i publicystów, skupiona wokół Kołłątaja i zbierająca się w jego domu (Franciszek Salezy Jezierski, Franciszek Ksawery Dmochowski, Tomasz Maruszewski i inni). Zbliżony do Kołłątaja był też adwokat i publicysta, działacz mieszczański Franciszek Barss. Najradykalniejsze poglądy, kształtujące się między innymi pud wpływem idei rewolucji francuskiej, wyrażał ksiądz Jezierski, zapamiętały wróg magnatów, gorący obrońca mieszczan. Pisał on, że „pospólstwo powinno być nazywane najpierwszym stanem narodu albo, wyraźniej mówiąc, zupełnym narodem”.
Mimo ożywienia gospodarczego, mimo wzrostu znaczenia miast w okresie stanisławowskim, Polska nie była oczywiście rozwiniętą gospodarczo Francją z jej silnym „stanem trzecim”. Powstał jednak w dobie Sejmu Wielkiego ruch mieszczański (popierany zresztą aktywnie przez reformatorską szlachtę), zmierzający do gospodarczego i prawno-politycznego podniesienia statusu sławetnych.
Zamożne mieszczaństwo stolicy z prezydentem Starej Warszawy Janem Dekertem oraz posesjonaci największych miast (Poznań, Wilno i Kraków, choć ten ostatni niechętnie angażował się w ruch reformatorski) próbowali – z powodzeniem – zorganizować ludność miast królewskich, w tej liczbie również bardzo niewielkich, głównie rolniczych, w celu wywarcia skutecznego nacisku na sejm. Powoływano się przy tym na interes całego „ludu miejskiego”. 23 listopada 1789 roku zjechało się do Warszawy ponad trzystu pięćdziesięciu delegatów, reprezentujących prawie dwieście miast. Następnego dnia zawiązano w ratuszu rodzaj konfederacji mieszczańskiej i uchwalono akt zjednoczenia miast. 2 grudnia ubrani na czarno mieszczanie udali się powozami na Zamek (tak zwana czarna procesja), aby wręczyć monarsze – napisany zresztą przez szlachcica Kołłątaja – memoriał zjazdu, podpisany przez przedstawicieli ponad stu osiemdziesięciu miast. Żądano dostępu do urzędów cywilnych i korpusu oficerskiego, udziału w sejmach oraz prawa do kupowania dóbr ziemskich. „Czarna procesja” przeraziła wprawdzie niektórych magnatów, lecz skromność żądań mieszczan (bogatych, a) trzeba podkreślić, bo nie znacznie radykalniejszego plebsu, który – odsunięty przez notabli – tylko asystował przejazdowi powozów) w niczym prawie nie przypominała obrazów rewolucyjnego Paryża. Mieszczanie pragnęli uzyskać niewiele, i to w porozumieniu oraz pod kierownictwem reformatorskiej szlachty. Osiągnęli niewątpliwie jedno: sprawa miejska została włączona do projektów reform i miała znaleźć odbicie w przygotowywanej konstytucji.