Rzeczpospolita, kraj żyjący od początku XVIII weku w gęstym mroku zależności, państwo będące bezwolną i bezrządną igraszką w rękach władców ościennych mocarstw, pozostające pod protektoratem Rosji, podnosiła się powoli (po pierwszym rozbiorze coraz szybciej) z upadku gospodarczego i ze społecznego zacofania. Polska Oświecona (ale to nie była cała Polska) z trudem przezwyciężała – wpierw tylko w świecie myśli, później w sferze instytucji życia publicznego – niesprawność państwa i zgubną anachroniczność ustroju. Był to proces niełatwy i bolesny. Szlachta w swej masie wciąż chlubiła się atrofią władzy w imię obrony złotej wolności i republikańskich swobód.
Stare i nowe w postawach ludzi herbowych przeplatało się przez całe XVIII stulecie. W drugiej połowie wieku zaczęto zrywać (ale dopiero zaczęto) z parafiańskim izolacjonizmem i splecioną z nim autoapologią ustroju Rzeczypospolitej. W nawiązaniu do przeobrażających Europę i Nowy Świat idei i dążeń ludzi oświecenia następowało stopniowe odradzanie się sił społecznych, intelektualnych i moralnych Polski.
Oświecenie było przede wszystkim rewolucyjnym poruszeniem umysłów, zaciekawieniem, rozumieniem siebie i świata, twórczym myśleniem o społeczeństwie i państwie. To właśnie polski wiek XVIII był świadkiem narodzin równocześnie rozumianej idei niepodległości. To w tym „wieku świateł” ukształtowała się myśl o konieczności wyrwania się z gospodarczej i cywilizacyjnej zależności i wynikającego z niej zapóźnienia, aby wejść na drogę samodzielnego rozwoju.
Nieliczni zrazu, później coraz liczniejsi patrioci dostrzegali groźbę upadku Polski. Rozumieli, że gwarantowana przez sąsiadów niereformowalność ustroju Rzeczypospolitej groźbę tę czyni śmiertelną. Myśleli więc o reformie rządu i administracji oraz odbudowie armii, o zerwaniu z obcą kulturą. Nie było to łatwe i łatwe być nie mogło. Stary styl życia, przyzwyczajenie do tradycyjnego ustroju, przywiązanie do dawnego systemu wartości – wszystko to zachowywało niemałą żywotność. „Te dwa ogromnej doniosłości zjawiska społeczne – recesji i nowatorstwa, upadku państwowego i rozwoju narodu – ścierały się ze sobą, współistniały w jednym i tym samym czasie. Potwierdziło to zdanie Stanisława Staszica: «Paść może i naród wielki, zniszczeć nie może – tylko nikczemny” (Bogusław Leśnodorski).
Wałka Polski Oświeconej o reformę państwa i społeczeństwa, o uratowanie niepodległości była dramatycznym wyścigiem z czasem. Wielkie, rewolucyjne przyspieszenie procesów społecznych i politycznych przypadło – jak zobaczymy – na krótki okres kilku zaledwie lat, rozpoczęty wraz z otwarciem obrad sejmu jesienią 1788 roku. Dziwna to była eksplozja gorączkowej aktywności i wielkich nadziei rozbudzonej mniejszości Polaków w społeczeństwie wciąż jeszcze – w znacznej swej większości – biernym. Niecierpliwość awangardy przeplatała się z oporem tradycjonalistów, umiar i rozsądek polityczny z utopijnym radykalizmem, małoduszność i lęk z altruizmem i bohaterstwem, zdrada z patriotyzmem.
Siedem lat dzieli otwarcie obrad Sejmu Czteroletniego od trzeciego rozbioru, wymazującego Polskę z mapy Europy. Są to lata w niejednym decydujące o losach dziejowych narodu polskiego w XIX i XX weku. Polska odradzająca się, jeszcze państwowa, a już insurekcyjna, upadła wprawdzie, lecz upadła w walce, nie pogodzona z zależnością i zniewoleniem, pozostawiając następnym pokoleniom Polaków testament polityczny i moralny o nieprzemijającej wartości, nakaz odzyskania przez naród państwowej niepodległości.