Jeszcze się broniły załogi wojskowe barzan w Częstochowie i na Wawelu, gdy wojska trzech mocarstw zaborczych wkroczyły na ziemie Rzeczypospolitej. Jej militarna bezbronność przyzwyczajała Europę do traktowania polskich terytoriów jako rekompensaty, mogącej wynagrodzić sąsiadom straty (lub zawody) terytorialne, poniesione gdzie indziej. Stąd też projekty, aby Berlin wziął Prusy Królewskie, zwracając w zamian za to Austrii Śląsk, wysuwano nie tylko w Wiedniu, lecz również w Wersalu i Londynie. Przeciągająca się wojna rosyjsko-turecka budziła żywe zaniepokojenie w Austrii, która w końcu zawarła sojusz z Wysoką Portą. Nieskłonny jednak do wojny Wiedeń pragnął skierować ekspansję Petersburga w innym niż Bałkany kierunku. Również i Berlin chciał doprowadzić do pacyfikacji stosunków rosyjsko-austriackich. Plany obu stolic najłatwiej dawało się zrealizować kosztem Polski, o której bezsilności świadczył brak reakcji Warszawy na przyłączenie przez Austrię w latach 1769-1770 Spiszą i starostw podgórskich (nowotarskiego, sądeckiego i czorsztyńskiego], a następnie na odcięcie przez Berlin kordonem „sanitarnym” (pod pretekstem zarazy! Prus Królewskich i części Wielkopolski (1770].
Berlin parł zdecydowanie do rozbiorów, wahały się natomiast Wiedeń i Petersburg. Rosja wolała trzymać pod swą kontrolą całą Rzeczpospolitą, zamiast dzielić się nią z sąsiadami. Stąd też na petersburskim dworze plany rozbiorowe długo się ścierały z koncepcją utrzymania protektoratu, reprezentowaną przez Nikitę Panina. Wydarzenia lat 1768-1771 wykazały jednak, że Rosja, zaangażowana równocześnie poważnie na południu, nie jest w stanie skutecznie kontrolować całej Polski. Po wybuchu konfederacji barskiej dość długo oczekiwano w Petersburgu na energiczna pacyfikację mchu, jakiej miałaby dokonać Warszawa. Z niepokojem patrzono na zabiegi Stanisława Augusta o mediację oraz na stosunki i konfederatów, i Stanisława Augusta z Turcją i Francją. Jeszcze wiosną 1771 roku mamy do czynienia z „desperacką próbą pacyfikacyjną Salderna” (wyrażenie Władysława Konopczyńskiego); poseł rosyjski został wysłany do Warszawy, aby doprowadzić do rozwiązania konfederacji i uspokojenia kraju. Gdy misja skończyła się niepowodzeniem, już w czerwcu Petersburg doszedł do porozumienia z Prusami. Druga połowa 1771 roku upłynęła tylko na ustalaniu rozmiarów zdobyczy, jaka miała przypaść każdemu z uczestników.
Rosja zadowoliła się stosunkowo skromnym łupem, pewna, że i tak zachowa kontrolę nad okaleczoną terytorialnie Polską. Na mocy potrójnej konwencji petersburskiej z 5 sierpnia 1772 roku otrzymała ziemie na wschód od Dźwiny i Dniepru o powierzchni 92 000 km2 z 1,3 miliona mieszkańców. Austria zajęła południową część województwa krakowskiego i sandomierskiego oraz województwo ruskie – w sumie 83 000 km2 i 2,65 miliona ludności. Najcenniejsza zdobycz przypadła Prusom, które uzyskiwały Warmię, województwa pomorskie, malborskie i chełmińskie (jednak bez Gdańska i Torunia) oraz tereny nadnoteckie. Nie terytorium (36 000 km2) czy liczba mieszkańców (580 000), lecz ich gospodarcze znaczenie było tu najistotniejsze. Rzeczpospolita została odcięta od dolnej Wisły, wskutek czego Prusacy, jak stwierdził Fryderyk II, „stali się panami wszystkich płodów i całego przywozu Polski”. Traktaty handlowe, wymuszone na niej następnie przez zaborców, otwierały zwłaszcza Prusom drogę do dalszej gospodarczej eksploatacji ziem polskich.
Akt przemocy, z jakim spotkała się Rzeczpospolita w chwili, gdy przystąpiła do gruntownych reform ustrojowych, zaborcy usiłowali osłonić majestatem prawa historycznych racji. Konwencja petersburska powoływała się więc na „całkowity rozkład państwa” (zwrot ten znajduje się i w późniejszych aktach rozbiorowych) oraz na panującą w Rzeczypospolitej „anarchię”. Nie omieszkano wspomnieć i o prawach historycznych (na przykład Habsburgów do Rusi Halickiej), a to z racji węgierskiego niegdyś władztwa nad tą ziemią). Rosjanie wytknęli ucieczkę do Rzeczypospolitej rzekomo aż 300 000 chłopów, którzy mieli tu szukać schronienia przed uciskiem pańszczyźnianym.
Pierwszy rozbiór nie spotkał się z próbami zbrojnego oporu. Nie stać było na nie społeczeństwa znękanego czteroletnią wojną domową; przetrzebiła ona również i wojsko królewskie. Już wcześniej odpłynęły na emigrację lub znalazły się na Syberii żywioły zdolne chwycić za broń przeciwko najeźdźcom, którym zryw barski otworzył szeroko wrota Rzeczypospolitej. Daremnie król usiłował – między innymi poprzez kampanię publicystyczną – poruszyć opinię na Zachodzie oraz odwoływał się do dworów europejskich. Na próżno na sejmie 1773 roku Tadeusz Rejtan i kilku innych posłów wystąpiło z głośnym protestem. Mocarstwa zaborcze zadbały, aby sejm powstał „pod węzłem konfederacji generalnej”, co zapewniło rozstrzyganie spraw większością głosów. Na czele tego związku stanął kuchmistrz koronny Adam Poniński, wspierany przez grupkę podobnych sobie kreatur, również opłacanych rosyjskim złotem. Mimo usunięcia Rejtana i towarzyszy z izby poselskiej ratyfikacja traktatów rozbiorowych nastąpiła (30 września 1773 roku) nieznaczną tylko większością głosów.
Sejm rozbiorowy obradował (z przerwami) aż dwa lata, bo od kwietnia 1773 do kwietnia 1775 roku. Aby przekreślić możliwość dalszych reform, przypomniano raz jeszcze prawa kardynalne, poszerzając je o zakaz wyboru cudzoziemca oraz dzieci i wnuków zmarłego władcy. Gwarantami praw zostali tym razem wszyscy trzej zaborcy. Ułagodzeniu konserwatywnej opinii katolickiej miało służyć ograniczenie praw dysydentów, których liczbę w izbie poselskiej zmniejszono do trzech, odsuwając równocześnie niekatolików od piastowania godności senatorskich i ministerialnych.
Król zdołał jednak przekonać rosyjskich „kontrolerów” (Katarzynę II i ambasadora Ottona Magnusa Stackelberga), że w interesie Petersburga leży wzmocnienie władzy wykonawczej. Miało temu służyć powołanie Rady Nieustającej, organu kolegialnego spełniającego po części funkcje rządu. W jego skład wchodziło pięć departamentów: spraw zagranicznych („interesów cudzoziemskich”), policji, wojska, sprawiedliwości i skarbu. Sejm uchwalił także aukcję wojska do 30 000, ustanawiając na ten cel odpowiednie podatki. W praktyce jednak pieniędzy starczyło zaledwie na połowę. Do istotnych osiągnięć sejmu należała gruntowna reforma systemu oświaty. Rozwiązanie przez papieża zakonu jezuitów stworzyło pustkę w dziedzinie szkolnictwa średniego, które w lwiej części było przez nich prowadzone. W pustkę tę weszła Komisja Edukacji Narodowej, powołana uchwałą sejmową z 14 października 1773 roku. Pod jej zarząd przeszło całe szkolnictwo, od elementarnego poczynając, a na Akademii Krakowskiej kończąc. W szkołach KEN znalazło zatrudnienie wielu eks-jezuitów. Dodajmy, że około roku 1772 duchowieństwo (świeckie i zakonne) liczyło w Polsce mniej więcej 28 000 osób, stanowiąc blisko 0,5 procent katolików. Było to mniej, proporcjonalnie licząc, niż w Hiszpanii (1,5 procent), a nawet i we Francji (0,6 procent wszystkich katolików).
Wbrew intencjom króla Rada Nieustająca ograniczyła nie tylko kompetencje ministrów, ale i jego samego. Stała się też terenem nieustannych starć z opozycją. Dawne stronnictwa: Familia Czartoryskich i „republikanci”, reprezentowani przez Potockich, przestały faktycznie istnieć. Przedstawiciele obu obozów połączyli się teraz we wspólnej akcji antykrólewskiej, dla której starali się zyskać poparcie Petersburga. Współdziałała z nimi ściśle Komisja Wojskowa, powołana w roku 1775, a pozostająca pod kontrolą hetmanów. Hetman wielki koronny Franciszek Ksawery Branicki został też faktycznym szefem opozycji, dążącym do zdyskredytowania wobec Rosji zarówno samej Rady Nieustającej, jak i jej przewodniczącego (Stanisława Augusta). Branicki i jego stronnicy doznali jednak porażki na sejmie 1776 roku. Władza hetmanów została wówczas ograniczona, a powołana wcześniej Komisja Wojskowa – zlikwidowana, przy czym znaczną część jej uprawnień (obsada stanowisk oficerskich i dowództwo gwardii) przekazano wówczas królowi.
W 1772 roku Rzeczpospolita utraciła prawie 30 procent terytorium i 35 procent ludności. Ponieważ lwią część mieszkańców zaboru austriackiego i pruskiego stanowili Polacy, rozbiory uszczupliły tym samym rangę i zasięg żywiołu polskiego w Rzeczypospolitej, ją samą odcinając od dwóch naturalnych granic – morskiej i górskiej. Ośmieliły one zaborców do dalszych aneksji; trudno jednak powiedzieć, czy samo społeczeństwo szlacheckie liczyło się z możliwością następnych rozbiorów. Pewne jest natomiast, iż w Warszawie nie przestano myśleć o szansie rewizji narzuconych jej w 1772 roku granic. Doznany wówczas wstrząs przyniósł i pozytywne rezultaty: przyspieszył dojrzewanie nowożytnej świadomości patriotycznej, ukazując znaczenie suwerenności oraz potrzebę budowy silnej armii.