Doniesienia o wielkich pożarach są znane już od kilkuset lat , mimo to nowe informacje dostarczane z różnych zakątków świata wciąż przerażają obserwatorów tej niszczącej siły natury. Jednym z największych pożarów w historii USA był wielki pożar w Chicago.
Pożar wybuchł 8 października 1871 roku i przez 3 dni przemierzał miasto zabijając setki ludzi i niszcząc praktycznie wszystko co napotkał na swojej drodze. Pożar wybuchł około godziny 21 miejscowego czasu w małej alejce przy DeKoven Street. Już na początku tragedii przepływ informacji był daleki od ideału , gdyż miejska straż pożarna otrzymała pierwsze doniesienia o pożarze około godz. 21.40. Warto wspomnieć, że Chicago w tamtych czasach zbudowane było w dużej ilości z drewna , a w dzień pożaru dodatkowo wiały silne wiatry z południowego zachodu w stronę serca miasta. Władze dziewiętnastowiecznego Chicago popełniły olbrzymi błąd godząc się na składowanie zasobów drewna i węgla wzdłuż rzeki co niejako „pomogło” ogniu rozprzestrzenić się nawet po jej przekroczeniu. Oficjalne źródła podają , że ogień pochłonął obszar około dwóch tysięcy akrów ( 8 kilometrów kwadratowych). Należy wliczyć w to około 17 i pół tysiąca budynków i straty obliczane na 222 miliony dolarów (około jedna trzecia ówczesnego budżetu miasta). Niektóre budynki przetrzymały jednak kataklizm. Najlepszym przykładem na to jest budowla znana pod nazwą Chicago Water Tower , działająca jako między innymi informacja turystyczna. Do dziś jest ona uważana za swojego rodzaju hołd pamięci ofiarom wielkiego pożaru z 1871 roku. Warto wspomnieć też że sama sprawa walki z pożarami na terenie USA jest dziś traktowana bardzo poważnie, między innymi dzięki Chicagowskiemu pożarowi sprzed ponad 100 lat. Dosyć ważną kwestię stanowi uświadamianie społeczeństwa o zagrożeniu płynącym z kataklizmu ognia. Stąd w 1944 roku Kongres Stanów Zjednoczonych przeforsował ustawę mającą na celu spotkania z lokalnymi społecznościami i przeprowadzanie szkoleń. Powstała nawet oficjalna maskotka całego przedsięwzięcia zwana Smokey Bear.