Okres od schyłku XVI wieku do wybuchu powstania Chmielnickiego zasługuje pod wieloma względami na miano „srebrnego wieku”. Kultura doby baroku miała wiele oryginalnych osiągnięć, mogących śmiało konkurować z renesansowymi, państwo polsko-litewskie pozostawało zaś nadal mocarstwem, jednym z najpotężniejszych w tej części kontynentu. lego sukcesy militarne, osiągnięte w walce z Moskwą, Turcją czy Szwecją, budziły respekt dla sarmackiego oręża, przyczyniając się zarazem do dalszego powiększenia terytorium Rzeczypospolitej. W latach 1586-1648 wzrosło ono do obszaru blisko 1 000 000 km2 (ściślej, po pokoju pola- nowskim – 990 000 km2). Sekundował temu wzrost liczby ludności z 7,5 miliona na początku okresu do blisko 11 milionów pod jego koniec. Polacy stanowili w tym około 40 procent, a terytorium wyłącznie przez nich zamieszkane miało około 180 000 km2.
Jak już wspominaliśmy, triumfy ruchu egzekucyjnego oraz budowa ustrojowych kształtów szlacheckiej Rzeczypospolitej przypadały na okres wyjątkowo dla niej pomyślnej koniunktury międzynarodowej. Uległa ona zmianie na gorsze w pierwszej połowie XVII stulecia, z czego społeczeństwo szlacheckie nie całkiem sobie zdawało sprawę, tym bardziej iż w okresie wojny trzydziestoletniej, pustoszącej wiele krajów Europy, Polska korzystała z owoców neutralności. Rzeczpospolita, powstała w drodze unii (Litwa) lub dobrowolnych inkorporacji (Prusy Królewskie, Mazowsze), utrzymać swe ziemie mogła już tylko siłą, proporcjonalną do naporu sąsiadów. Również i tego szlachta, wierząca po dawnemu w militarne walory pospolitego ruszenia, nie uświadamiała sobie.
Strach przed silną władzą monarszą dość skutecznie torpedował wszelkie próby poważniejszych reform ustrojowych. Obserwacje krajów sąsiednich, od pozostających pod berłem Habsburgów Czech i Węgier po wschodnie despocje, nie mogły działać zbyt zachęcająco. Również i kolejni władcy nic byli bez winy; pamiętano dobrze, iż Henryk Walczy bez wahania zamienił koronę polską na francuską, Batory widział w Rzeczypospolitej odskocznię do awanturniczego marszu na Konstantynopol, a Zygmunt III Waza i jego syn Władysław nigdy nie rozstali się z marzeniami o szwedzkim tronie. W tych warunkach do wspomnianego już „kompleksu ucieczki władcy” dochodziło oskarżenie go o konszachty z obcymi; zarzucano mu, że chce przefrymarczyć koronę, aby wrócić do swej ojczyzny. Nic więc dziwnego, iż każdy z królów elekcyjnych rozpoczynał panowanie pod znakiem entuzjazmu i poparcia ze strony społeczeństwa szlacheckiego, umierał zaś żegnany bez większego żalu.
Niewielkie pole manewru pozostawało w dziedzinie polskiej polityki zagranicznej. Kierunek, w którym pójdzie ona w XVIII stuleciu, został bowiem pod wieloma względami zdeterminowany u schyłku poprzedniego wieku. Po pierwsze, już wówczas stało się jasne, iż wszystkie elementy geopolitycznego położenia Rzeczypospolitej wiążą ją ze wschodem (i południo-wschodem) Europy oraz basenem Morza Bałtyckiego. Tu znajdowała swoich głównych partnerów na arenie międzynarodowej (Rosja, Szwecja, Brandenburgia, Turcja, chanat krymski). W tym też kierunku, a nie na zachód, kontynuowała odtąd Polska ekspansję terytorialną, ukoronowaną pokojem w Polanowie (1634). Po drugie, u schyłku XVI wieku zostały zawiązane węzły konfliktów, które miały się tak bardzo dać we znaki naszemu państwu w następnym stuleciu; mamy tu na myśli zarówno wojny ze Szwecją, jak interwencję w Mołdawii, stanowiącą jedną z przyczyn późniejszych wojen polsko-tureckich, i wreszcie pierwsze powstanie kozackie. Dylemat: sojusz z Habsburgami czy z obozem francuskim (później francusko-protestanckim) – już wtedy został na wicie lat rozstrzygnięty na rzecz pierwszej z tych możliwości.
To, co powiedzieliśmy poprzednio, nic oznacza, jakoby na wszystkie istotne pytania, dotyczące dziejów Rzeczypospolitej pod berłem dynastii Wazów, została udzielona zadowalająca odpowiedź. Nie wiemy bowiem nadal, czy i kiedy struktury ustrojowe państwa, a jeszcze bardziej mentalność jego szlacheckich mieszkańców, uległy tak daleko idącemu skostnieniu, iż wszelkie próby zmian były z góry skazane na niepowodzenie. Jeśli zaś tak nie było, to kiedy i z czyjej winy została zmarnowana sposobność reformy podstawowych założeń prawnych Rzeczypospolitej? Inne z pytań dotyczy istotnych przyczyn szybkiego załamania się aktywności politycznej szlachty, co znalazło wyraz w ostatecznym rozpadzie mchu egzekucyjnego i wzroście przewagi magnackiej, które to zjawiska przypadają na okres rządów Zygmunta III Wazy. Byłaż to satysfakcja z odniesionych w walce z tronem i możnymi triumfów, do których nic więcej nie da się dorzucić? Przekonanie, iż wszystkie potrzebne Rzeczypospolitej prawa zostały już dawno uchwalone, wszystkie zaś nowości są niesłychanie szkodliwe, albowiem „trują i zabijają wolne królestwa i państwa”? Jedno jest pewne, mianowicie, iż szlachta pierwszej połowy XVII wieku pogrążała się stopniowo w autozadowoleniu graniczącym chwilami z kwietyzmem. Z nastrojów tych wyrwał ją dopiero potężny wstrząs, jakim było zalanie niemalże całego terytorium Rzeczypospolitej przez wrogie armie.